Już w niedzielę dzień Wszystkich Świętych i choć to radosne święto, to jednak towarzyszy nam zaduma, nad życiem, doczesnością i wspomnienie bliskich zmarłych. Niestety tę zadumę burzy mi czasem nerw szarpnięty z znienacka, bo czego jak czego, ale w takim miejscu jak cmentarz spodziewała bym się po ludziach więcej przyzwoitości.
30 października 2015
26 października 2015
DO CHOROWANIA TO JA SIĘ RACZEJ NIE NADAJĘ
Przez ostatni tydzień wojowałam ze stadem wirusów i innych mikrobów, które ośmieliły się nawiedzić me dziecię. Jakoś tak nawet lekko przeszła mu ta infekcja, choć jeszcze trochę pokasłuje. Niestety zmora jedna upasłszy się na nieletnim, potraktowana lekami i maścią o wyjątkowych walorach zapachowych, bezczelnie, pod osłoną nocy przelazła na mnie i oplotła mą nieszczęsną głowę swymi łapami, wciskając swe paluchy wprost do mego nosa. Makabra.
22 października 2015
OCZY SZEROKO OTWARTE
Miało być piwo dziś wieczorem i orzeszki, a najadłam się strachu, kawą popiłam tabletkę na nerwy. Naprawdę nie widziałam tego samochodu. Zawsze gdy z dzieckiem idę do miasta, mam oczy i uszy szeroko otwarte. Przed przejściem dla pieszych mocniej trzymam syna za rękę, by nie wyrwał się znienacka i nie wparował wprost pod jadący samochód. Tak jak dwa lata temu, bo po drugiej stronie był znak drogowy, który natychmiast chciał obejrzeć.
08 października 2015
LUBIĘ POCZYTAĆ
No co ja na to poradzę, że lubię sobie poczytać. Tu popatrzę, tam się zachwycę, gdzie indziej się wzruszę albo się pośmieję. No lubię, tak się zatracić przyjemnie, tu zjem śniadanie, tam wpadnę na kawę, oko nacieszę, myśli rozpuszczę, łzę z policzka zetrę, nawet herbatę z cytryną wypiję. Lubię.
Czasem tak jest, że zapomniana pasja znów chce wyjść z komody, maszynę wystawić, coś uszyć albo kolorowe motki rozsypać po dywanie, druty z szuflady wyjąć i w końcu zrobić te pierwsze skarpety. A może jednak wyciągnąć z szafy kurtę i wyjść na spacer mimo deszczu i wiatru, tam gdzieś za miasto na pola, na łąki , w kaloszach wejść do kałuży i poczuć się szczęśliwą jak dziecko.
Czasem tak jest, że zapomniana pasja znów chce wyjść z komody, maszynę wystawić, coś uszyć albo kolorowe motki rozsypać po dywanie, druty z szuflady wyjąć i w końcu zrobić te pierwsze skarpety. A może jednak wyciągnąć z szafy kurtę i wyjść na spacer mimo deszczu i wiatru, tam gdzieś za miasto na pola, na łąki , w kaloszach wejść do kałuży i poczuć się szczęśliwą jak dziecko.
A czas płynie i płynie, choć go nie za wiele, kajet z długopisem prawie spadł na podłogę... o zdaje się, że posta miałam pisać i pralka od godziny mruga na mnie okiem, że pranie czas rozwiesić. No jak tu pisać, skoro wolę poczytać.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)